Rowerem przez Europę (część 11)

Wyprawa Szósta (1997 rok , 41 dni , 4920 km) - część II


Dzień jedenasty (03.07 - czwartek) - 170km.

Zernez, St. Moritz, Silvaplana, Maloja - wokół Alpy. Dojeżdżam do granicy z Włochami. Ostatni zjazd i koniec gór. Chiavenna, Menagio, Como. Późną nocą rozbijam się na nocleg.


Dzień dwunasty (04.07 - piątek) - 110km.

Mediolan, Magenta, Novara, Vercelli. Wieczorami przy drogach można było spotkać kobiety uprawiające najstarszy zawód świata. W żadnym państwie tak wiele ich nie widziałem.


Dzień trzynasty (05.07 - sobota) - 110km.

Cressentino, Chivasso, Turyn, Carignano, Saluzzo. Zatrzymuję się na noc koło drogi za szpalerem drzew. Tak było ciepło, że nie rozkładam namiotu. Przez sen słyszę jakiś szelest. Otwieram oczy i widzę przed sobą dwa wielkie psy. Usiadłem i patrzę na nie, a one na mnie. Po jakimś czasie psy odeszły. Co bym zrobił gdyby na mnie skoczyły? Nie wiem.


Dzień czternasty (06.07 - niedziela) - 110km.

Busca, Cuneo, Borgo Dalmazzo. Przez dłuższy czas wspinam się pod górę i docieram do Terme di Valdieri. Pytam się o drogę do Francji. Po dłuższym czasie zrozumiałem, że drogi żadnej nie ma, chociaż na mapie jest. Wracam się więc z powrotem. Przejeżdzam jeszcze raz przez Borgo Dalmazzo, potem ostro pod górę, Limone Piemonte i już prawie Francja. Niestety przeszkodą jest tunel, w którym jest zakaz wjazdu rowerów. Przed tunelem posterunek policji. Gdyby nie to, może bym tam wjechał. Wracam się więc z powrotem i kilkaset metrów dalej rozbijam się na noc.

Dzień piętnasty (07.07 - poniedziałek) - 130km.

Jedynym wyjściem na sforsowanie tunelu jest złapanie okazji. Macham godzinę, ale nikt nie chce się zatrzymać. Do pobliskiego baru podjechała jakaś ekipa budowlana odkrytą furgonetką. Po jakimś czasie ekipa wraca do furgonetki. Jakaś kobieta, może właścicielka baru, pokazuje coś na mnie. Widocznie widziała moje machanie i powiedziała, żeby mnie zabrali. Wołają mnie i mówią, że mogę z nimi pojechać. Nie trzeba mi było dwa razy powtarzać. Rower na pakę, ja do kabiny. Tunel był długi, ale wreszcie się skończył. Jeszcze zjazd serpentynami i mogę już wysiąść. Tende, Breil, Ventimiglia, Menton, Monte Carlo, Monako, Nicea, Antibes, Cannes. Tutaj zawracam. Jeszcze raz przejeżdzam przez Antibes. Po drodze wspaniałe widoki - najpierw góry, potem Lazurowe Wybrzeże. Kąpię się w morzu, które jest bardzo słone. Na plażach prysznice z bieżąca wodą, więc zmywam sól z siebie. Wieczorem zabawa na całego. W miasteczkach kawiarnia przy kawiarni. W każdej gra zespół muzyczny.


Dzień szesnasty (08.07 - wtorek) - 110km.

Wzdłuż wybrzeża jadę do Rzymu. Nicea, Monako, Monte Carlo, Menton, Ventimiglia, Bordighera, San Remo, Imperia, Allasio, Albenga, Loano, Finale Ligure


Dzień siedemnasty (09.07 - środa) - 110km.

Noli, Savona, Varazze, Arenzano, Genova, Camogli, Rapallo, Choavari, Sesti Levante.


Dzień osiemnasty (10.07 - czwartek) - 140km.

La Spezia, Carrara, Massa, Pietrasanta, Viareggio, Pisa.


Dzień dziewiętnasty (11.07 - piątek) - 150km.

Livorno, Cecina, S. Vinzenzo, Follonoca, Castiglione, Grosetto. Na głównej drodze zakaz wjazdu rowerów. Muszę więc zjechać w bok i jechać trochę na oślep.


Dzień dwudziesty (12.07 - sobota) - 110km.

Nie jadę już nad samym morzem. Manciano, Bolsena, Montefiascone, Viterbo, Vetralla. Chcę dojechać do Watykanu w niedzielne południe. Może zobaczę Papieża?


Napisał Jarek Kosoń

Wyprawa Szósta - część III