Budzę się wcześnie rano. Gdy pakuję się, jakiś Włoch przechodzi obok pozdrawiając mnie. Bolzano, Chiusa, Bresanone, Vipiteno. Wspinam się na przełęcz Brenner i tam przekraczam granicę z Austrią. Jakiś celnik prosi mnie żebym pokazał czy mam sprawne światła. Nie mam, ale mówię że nie będę jechał. Idę aż znika z oczu granica. Potem oczywiście jadę. Światła zepsuły się kilka dni wcześniej, ale jakoś sobie radzę. Do tyłu przyczepiam dwa duże czerwone światła odblaskowe, a do przodu światło odblaskowe białe. Jeżeli chodzi o widoczność to jakoś widzę drogę. Najgorzej jest z oślepiającym światłem samochodów jadących z przeciwka.
Dojeżdżam do Innsbrucka. Granicę z Niemcami przekraczam w Scharnitz. Po drodze ostro pod górę. Mittenwald, Bad Kochel.
Geretsrid, Monachium, Fresing, Moosburg, Landshut.
Ganacker, Deggendorf, Regen.
Zwiesel, Bayerisch Eisenstein i w Żeleznej Rudzie przekraczam granicę z Czechami. Klatovy, Svihov, Prestice.
W Pilznie wjeżdżam na drogę którą już kiedyś jechałem. Rokycany, Zdice, Beroun. Zostaję na noc tuż pod Pragą.
Zaliczam Pragę i jadę do Melnika. Tutaj wysyłam karkę do lokalnego dziennika - "Głosu Szczecińskiego". Jest przecież czym się pochwalić. Zaowocowało to wywiadem ze mną. Libechow, Litomerice, Usti, Decin, Hrensko i już granica z Niemcami. Bad Schandau, Königstein.
Drezno i Meißen, gdzie wjeżdżam znowu na drogę którą kiedyś jechałem. Großenheim, Elsterwerda. Chciałem jechać do Berlina, ale po kilku kilometrach zawróciłem w stronę Cottbus.
Senftenberg, Drebkau, Cottbus, Peitz, Lieberose, Friedland, Beeskow.
Müllrost i już granica z Polską we Franfurcie nad Odrą. Niestety granica jest zamknięta. Nie wiem jeszcze dlaczego. Od początku wyprawy nie oglądałem telewizji i nie czytałem prasy. Dlatego nie wiedziałem, że w Polsce jest powódź stulecia. Dowiedziałem się o tym dopiero po przyjeździe do domu. Jadę do następnego przejścia granicznego w Kostrzyniu. Dojeżdżam do mostu granicznego. Przejście niestety też jest zamknięte. Ktoś kontroluje moje dokumenty dziwnie patrząc się na mnie. Jadę dalej na północ. W końcu gdzieś przekroczę granicę. Wriezen, Bad Freienwalde, Oderberg, Angermünde, Schwedt. Tutaj też granica zamknięta. Jadę więc dalej do przejścia granicznego w Lubieszynie. Tam nie ma już Odry. Koło Gartzu zatrzymuje mnie straż graniczna. Dziwią się gdzie jadę. Mówią, że tuż obok w Rosówku jest przejście graniczne. Nic o tym nie wiedziałem. Szybko jadę tam i po pół godzinie jestem wreszcie w Polsce. Kołbaskowo, Szczecin, Morzyczyn. Jest już dzień. Postanawiam nie spać, lecz jechać dalej.
Stargard Szczeciński, Łęczyca, Maszewo, Goleniów, Babigoszcz, Parłówko, Wolin, i wreszcie w domu.