Wraz z żoną wyjeżdżamy wczesnym rankiem z Kołczewa. Nie mieliśmy dokładnie określonej trasy, ale wiedzieliśmy, że będzie ona dłuższa niż rok temu. Jaki dystans uda się na pokonać bez prawie żadnego przygotowania kondycyjnego? To była wielka niewiadoma. Po godzinie dotarliśmy do Wolina. Dalej Goleniów i Stargard Szczeciński. Pod wieczór rozbijamy namiot tuż przed tym miastem, w jakimś zagajniku. Jak zawsze na poczatku takich wycieczek, nie mogłem spać całą noc.
Szybko dojeżdżamy do Stargardu Szczecińskiego. Dalej Pyrzyce, Lipiany i Barlinek. Na noc zatrzymaliśmy się przed Strzelcami Krajeńskimi.
Rankiem przejeżdżamy przez Strzelce Krajeńskie i udajemy się w stronę Drezdenka. W Drezdenku przekroczyliśmy Wartę i postanowiliśmy jechać wzdłuż tej rzeki do Wielenia i dalej do Czarnkowa. Po drodze widzieliśmy wypalony las na przestrzeni kilku kilometrów. Żywoł to jednak siła. Za Czarnkowem wreszcie zasłużony wypoczynek.
Jedziemy dalej przed siebie. Chodzież, Margonin, Gołańcz, Kcynia, Nakło, Mrocza i wreszcie nocleg. Pierwsze objawy zmęczenia.
Wreszcie wiemy gdzie jedziemy - na Hel. Przez Więcbork i Sępólno Krajeńskie dotarliśmy do Tucholi. Nie namyślajac się długo wjeżdżamy w Bory Tucholskie. Imponujace! Przez wiele kilometrów żadnej miejscowości, lasy ciągnące się bez końca, szosa przez długi czas w lini prostej. Myśleliśmy, że już błądzimy. Ale nie - po wielu godzinach dotarliśmy do głównej drogi. Odetchneliśmy z ulgą. Przed Skórczem (taka miejscowość a nie skórcz mięśni) zatrzymaliśmy się na noc.
Przez Skórcz dojechaliśmy do Starogardu Gdańskiego, gdzie żona oświadczyła, że nie ma wiecej siły na jazdę. Jednak po dłuższym odpoczynku i lekkiej wymianie zdań ruszyliśmy dalej. Skarszewy, Liniewo, Egiertowo i Kartuzy, to kolejne mijane miejscowości. Za Kartuzami zasłużony odpoczynek.
Jedziemy dalej na północ. Zawitaliśmy do Wejherowa, a potem po wielu godzinach jazdy dotarliśmy nad morze w Karwi. Przed Władysławowem zatrzymaliśmy się na noc. Po wielu latach, biegnąc Maraton Pucki, wspominałem dawne dzieje.
Wyruszyliśmy na Hel. Niestety do końca półwyspu nie dojeżdżamy, ponieważ natykamy się na posterunek wojskowy. Poinformowano nas, że przepuszczane są tylko samochody, a rowerzyści i piesi mogą do Helu dojechać pociągiem. Zawróciliśmy więc. Jednak nie żałowaliśmy tego dnia. Po drodze widzieliśmy imponujący widok - Bałtyk po jednej stronie i równocześnie Zatoka Pucka po drugiej. Minęliśmy Władysławowo i Żelazno, zanim zatrzymaliśmy się na noc tuż przed Wickiem.
Robimy coraz więcej kilometrów. Chyba ciągnie nas do domu. Wicko, Słupsk, Ustka i Darłowo, to mijane przez nas miejscowości. Za Darłowem spędzamy noc.
I znowu na zachód - do domu. Do Mielna jechaliśmy wąskim przesmykiem miedzy morzem i Jeziorem Jamno. Dalej Ustronie Morskie, Kołobrzeg, Trzebiatów i Gryfice. Tutaj czekała na nas rodzina. Dwa dni odpoczynku przed ostatnim skokiem do domu.
Świerzno, Kamień Pomorski, Dziwnów i wreszcie w domu. Dla mnie jednak było to za mało. Obudził się we mnie "zew krwi". Po czterech dniach wyruszyłem na podbój Europy.