Mlada Boleslaw, Sobotka, Jicin rozbójnika Rumcajsa, Nowa Paka, Chotevice. Opona z tyłu jest już całkiem łysa. Przyklejam plaster lekarski, aby wytrzymała przynajmniej do Polski. Rozsypało się jeszcze łożysko w tylnim kole. Kupuję nowe i od razu wymieniam.
Trutnov, Kralovec i nareszcie Polska. Dowiaduję się o naszych sukcesach na olimpiadzie. Postanawiam odwiedzić Warszawę. Lubawka, Kamienna Góra, Wałbrzych, Świdnica.
To rekordowy dzień - 210 kilometrów. Wrocław, Oleśnica, Międzybórz, Ostrów Wielkopolski, Kalisz, Błaszki, Sieradz.
Zduńska Wola, Łask, Pabianice, Łódź, Brzeziny, Sierniewice.
Żyrardów, Grodzisk Mazowiecki, Pruszków, Warszawa. Po krótkim odpoczynku w stolicy kieruję się w stronę domu. Przejeżdżam przez Wyszogród i przed Płockiem koniec pedałowania.
Płock, Dobrzyń, Włocławek. Tutaj kupuję oponę. Stara jest nie tylko łysa, ale też pojawiają się przetarcia. Pomimo tego postanawiam jechać na niej dopóki można. Nieszawa, Ciechocinek, Toruń.
Bydgoszcz, Nakło, Wyrzysk, Piła.
Wałcz, Mirosławiec, Kalisz Pomorski, Recz, Suchań, Dobrzany, Chociwel. Po drodze w tylnim kole kapeć. W oponie jest już dziura. Zdejmuję ją, wypisuję - "przejechałam 4000 kilometrów" i wieszam na drzewie przy drodze.
Dobra, Nowogard, Golczewo, Parłówko, Wolin. Po 39 dniach i 3390 kilometrach wreszcie w domu. Tutaj też były atrakcje - trąba powietrzna, kóra powalała drzewa na swojej drodze.